Film poraża już od pierwszej sceny - tajemniczy widok góry ze ścieżką dźwiękową - jakby drżenie serca.
Później magiczne malownicze sceny niewinności i genialnie wtopiona muzyka oddająca wieczność.
Uważam że intelektualne tłumaczenie tego filmu jest nieporozumieniem, jednak jest kilka zależności.
Góra = święte miejsce spotkania z wiecznością
Dlatego najpierw zostaje wyłączony czas - zegarki stają
Ludzie zajęci codziennością grubo stąpający po ziemi zaczynają śnić
Budzą się tylko wybrani i każda z postaci w filmie jest przedstawicielem danego charakteru
Ta Grubsza dziewczyna - Strach, brak szacunku do teraźniejszej chwili, podczas spotkania z absolutem wpada w panikę
Nauczycielka - wybranka bo podchodzi do świata z fascynacją i ma w sobie szacunek do niepoznanego
Miranda - uosobienie piękna i niewinności - również wybranka
Ta dziewczyna w lennonkach ; - ) - wybranka bo ma refleksje na temat życia, jest mądra
Ta dziewczyna co wróciła - uosobienie miłości do chłopaka - chwilowe spotkanie z absolutem
Ta dziewczyna co została - ofiara
Przełożona tej szkoły - dyktatorka
Chłopak zakochany w mirandzie i chcąc ją odnaleźć - znalazł jej koleżankę bo sam był zakochany i też jakby dotknął tej wieczności na chwilę
Film do dziś jest dla mnie zagadką i niech tak pozostanie.
wlasnie ogladam i mialem dokladnie te same mysli - znikniecie to osiagniecie wyzszego stanu ducha, nirwany, oswiecenia itp - kazda osoba pokazuje inna sciezke - nauke, filozofie i duchowosc. W czasie wycieczki doslownie wychodza ponad reszte ludzi i nikt pozniej nie jest w stanie pojsc ich sladem.
Po przeczytaniu Twojego wpisu ten film nagle skojarzył mi się z "Dopóki mamy twarze" C. S. Lewisa...
Fajna interpretacja... idąc dalej tym tropem... o godzinie 12.00 idealnie w punkt - zgodnie z perfekcjonizmem epoki wiktoriańskiej... nawet zegarki stają o tej samej równej godzinie (!). Zaczyna dziać się coś dziwnego.
Niektóre osoby zrywają gorset wiktoriańskiej obyczajowości... a prym wiedzie Miranda.
I tutaj z mojej perspektywy, jako faceta... Miranda nie jest symbolem niewinności w moim odczuciu. Przez cały film miałem wielką ochotę zobaczyć ja bez tych wszystkich koronkowych ubrań. Ona budzi wielkie pożądanie. Z pozoru niewinna, zwiewna, eteryczna. Ale to jest kobieta, którą każdy facet chciałby mieć! (ja również ;-)
A ona raczej bawi się facetami... czyta listy od wielbicieli... rozsyła uśmieszki. Dla mnie to jest raczej "wredna sucz", która tylko udaje niewinną. A pod tą maską skrywa się wielka ochota na seks, stłumiona wiktoriańską obyczajowością.
Zresztą Miranda w moim odczuciu w tym pożądaniu "odlatuje w kosmos" aż za mocno. Nie udaje jej się wrócić do normalnego świata.
Panicz nieprzypadkowo nie znajduje żadnej z dziewczyn. Pamiętasz jego rozmowę ze służacym? Służacy mówi takie coś: " ja mówię, ty to samo myślisz" (a propos komentowania urody dziewczyn).
To służący ma odwagę wyjść poza schemat sennych marzeń, uniesień czy pretensjonalnych wierszy. On po prostu ma ochotę na seks. I to właśnie on znajduje jedną z kobiet. Panicz sam nie wie czego chce. Boi się swoich pragnień. Tłumi je. Zamiast tego snuje marzenia i pisze listy.
Jest taka teoria, że okrucieństwa II wojny światowej, były również efektem wiktoriańskiego wychowania. Tłumienia seksualności, tłumienia emocji. Kobiety żyły w swoim świecie tandetnej poezji czy wychowania opartego na zasadach "kindersztuby" jak w tej pensji. Chłopcy też żyli odrealnieni. W sferze fantazji. Nie mogli mówić wprost o seksie o pożądaniu "bo to nie uchodziło gentelmanom".
Tłumili wszystko w sobie... dali ujście swoim emocjom w trakcie pierwszej i drugiej wojny światowej.
To co mówisz jest interesujące nawet bardzo bo od dawna zastanawiam się nad kobiecością w podobny sposób i często takie myśli przychodzą mi do głowy - że to co dla mężczyzny w kobiecie jest bóstwem, dla natury jest zabawą, igraszką. I odwrotnie!
Jednak myślę że to kolejna cegiełka w tym filmie, akurat skupiłeś się na sferze seksualnej - zaskoczyłeś mnie tym bo dziwne że nie zwróciłem na to uwagi. Pragnienia wynikają zawsze z libido (według Freuda) , ale ja uważam i przede wszystkim czuję że w tych pragnieniach nie chodziło tyle o pragnienie seksu co pragnienie czegoś ponad tym życiem - co mogło jak mówisz wynikać z pewnego tłumienia. Freud także przecież pisał że kultura powstała właśnie z tego powodu - tłumienia pożądania. Ale jeżeli to się manifestuje to już przestaje być tłumione, to się realizuje w SZTUCZNY sposób.
Nie chcę tu też pisać nazbyt abstrakcyjnie filozoficznie, ale wydaje mi się że samo pragnienie seksualne jest czymś niecielesnym, jest ponad ciałem a ciało jest tylko zaprogramowane by od czasu do czasu poddać się tej sile by ona mogła doznać tego świata - tak rodzą się nowe istnienia w materialnym świecie.
Jednak ten film moim zdaniem jakby dotyka jakiejś tajemnicy, moment w którym ciała śpią, umysły śpią i zostajemy w tej tajemnicy właśnie.
Z jednej strony widzisz "tłumienie", ale z drugiej patrzysz na tą Mirandę podobnie jak inkwizytorzy patrzyli na kobiety, bo kobiecość faktycznie potrafi być demoniczna. Dla mnie jednak to kim ona była to coś innego. Pamiętam koleżanki jak miałem 15-16 lat i one potrafiły w taki ciekawy sposób wpływać na nauczycieli - facetów, one stawały się takie słodkie, grzeczne a jednocześnie miały blask w oczach. Jednak to jest coś innego. One niby coś zaczynają wiedzieć, ale nie wiedzą, są tym, dopiero później wiedzą i wykorzystują. Miranda myślę uciekała od tego jak dziewica, uciekała z uśmieszkiem, uciekała i zarazem dotykała jakiejś tajemnicy.
Dlla mnie seks to przede wszystkim fizyczne pożądanie.
Chociaż z drugiej strony jeśli kogoś nie lubisz/kochasz, nie czujesz się blisko z tą osobą, to seks jest marny...
Więc pewnie obaj mamy rację... to też jest ciekawe, że ten film obejrzany w różnym momencie życia może zwrócić uwagę na zupełnie inne aspekty.
Zwróciłem w tym filmie uwagę jeszcze na taki z pozoru kompletnie "od czapy" wątek. Tej służącej która romansowała z innym służącym. Wydawali się oboje ludzcy i normalni. I spali razem ze sobą. Wydawali się być szczęśliwi i spełnieni. Jedyni chyba z całego tego filmu.
Całej reszcie chyba bardzo brakowało dobrego seksu!
Czyli odbierasz to bardzo prosto, a mnie właśnie zaciekawiło to że w taki prosty sposób to ukazałeś - w prosty w sensie nie że zwrócił ktoś na to wcześniej uwagi.
Jeśli chodzi o seks to może być demoniczny i często tak jest że z osobą którą kochasz mogą być przytulanki itd a na boku możesz pożądać "złą" kobietę taką prawdziwą diablicę.
I ta interpretacja z seksem nie gryzie się z mistyką.
Jak myślisz co by było gdyby ona zamiast iść na tą górę poszła w krzaki z tymi dwoma , wypili by w trójkę wino i zrobili orgie gdzieś na skale? Można by jeszcze dodać że wszyscy na dole w śnie by się dotykali, nie wiem jak dla Ciebie ale dla mnie ten film by stracił moc tajemnicy.
I co najważniejsze, myślę że gdyby reżyser chciał ukazać samo tłumienie myślę że zrobiłby coś innego jeszcze.
Teraz ciekawa myśl mi przyszła do głowy.
Widzenie Mirandy tylko tym wzrokiem faceta skupiającego się na jej seksualności, jest takie jakby np jakaś kobieta stwierdzała w jakimś genialnym muzyku że on to tylko dziwkarz i rozrabiaka, a ta cała muzyka to gra na emocjach i czary mary.
Myślałem że jesteś bardziej oryginalny :)
http://www.filmweb.pl/film/Piknik+pod+Wisz%C4%85c%C4%85+Ska%C5%82%C4%85-1975-306 80/discussion/Pan+Freud+siedzi+na+skale%2C+czyli+czy+Peter+Weir+cz%C4%99sto+%C5% 9Bni+o+swojej+matce,2134862
"Tłumili wszystko w sobie... dali ujście swoim emocjom w trakcie pierwszej i drugiej wojny światowej."
Tłumienie naturalnych instynktów - czy to przez wiktoriańskie wychowanie czy przez narzucony celibat w KK - zawsze się źle kończy. To jest jak czopowanie wulkanu, który wrze.
I tak lawa wyjdzie, ale bokiem - w wynaturzony sposób.
Ten proces zachodzi właściwie cały czas w naszej erze.. naprzemiennie. Dopóki się nie nauczymy - jako Ludzkość, będziemy za to (tłumienie) płacić.
No i tu sie różnimy. Mloda kobieta nie marzy o lubieżnym seksie, predzej sobie wyobrazi sobie bliskość, pocałunek, uwielbienie.
Z seksem jest podobnie poza seksem tantryczntm seks u wielu osób niewiele ma związku między bliskością miedzy dwojgiem ludzi.
Nie mogę mówić za wszystkie. Mogę mówić za siebie i otocxenie.
Mam w tej chwili 43 lata i patrzac na mezczyzne nadal nie mam takich pierwszych myśli. I nie oceniam tego, jezeli ktoś ma.
U mnie jest po prostu inna kolejność. Rozmawiamy tez czesto w kobiecych kregach.
A wracającc do tlumienia to się calkowicie z tobą zgadzam. W ostatnim czasoe mocno się interesuje szananiznem, otwiwtam na dzikość i życie w zgodzie z naturą. Gdzie nie trzebs zakładać tych wszystkich uniformów, społecznych masek.