PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=30680}

Piknik pod Wiszącą Skałą

Picnic at Hanging Rock
7,3 58 566
ocen
7,3 10 1 58566
8,2 28
ocen krytyków
Piknik pod Wiszącą Skałą
powrót do forum filmu Piknik pod Wiszącą Skałą

Nie neguje wartości artystycznych tego filmu, ale muszę przyznać, że niewiele z niego zrozumiałem. Nie spodziewałem się co prawda dokładnego wyjaśnienia, co się stało z zaginionymi, ale miałem nadzieję, że w zakończeniu zostaną pokazane przynajmniej jakieś wskazówki, co mogło się z nimi stać. Być może nawet były, ale ja ich po prostu nie dostrzegłem. Nie rozumiem także co wspólnego miały z tym wszystkim inne wątki, takie jak choćby fakt, że Sara i Bertie byli rodzeństwem, czy problemy tej baby, co prowadziła gimnazjum. Mam wrażenie, jakby reżyser po odnalezieniu Irmy, olał wątek tajemniczej skały, i skupił się na jakiś pierdołach, które według mnie, nie bardzo pasowały do filmu. Intryguje mnie również sprawa zegarków, które zatrzymały się o godzinie 12.00. Gdyby ktoś miał jakieś przemyślenia dotyczące wyjaśnienia tych zagadnień, byłbym wdzięczny za odpowiedź.
PS Jeśli ktoś zechce mi odpisać, chciałbym zaznaczyć, że nie zależy mi wywodach typu: Jesteś głupi, lepiej obejrzyj "G.I.Joe" . Pozdrawiam.

DonPedro_2

http://www.film.org.pl/prace/piknik.html


Przeczytaj książkę tam jest bardziej treściwie opisana ta sytuacja.:)

MorganaBlackcat

Może dlatego nic nie jest wyjaśnione, bo film oparty jest na faktach i nikt nie wie co się dokładnie wydarzyło...?

Zylus

Niestety nie jest na faktach oparty. Kiedyś tez tak myslałam ale jednak to historia z książki . Parę lat potem zostało wyjaśnione co się wtedy stało , ale już w następnej powieści. :)

MorganaBlackcat

Naprawdę tajemnica została wyjaśniona? A w jakiej książce ;-)

DonPedro_2

właśnie, ma ktoś może pomysły, domysły- cokolwiek, co właściwie mogło się z nimi stać? Strasznie mnie to nurtuje:/

zuri

ja słyszałam ale już dawno i nie wiem czy to dotyczyło tego filmu że udział w tym mieli "obcy". :)

ocenił(a) film na 9
brin

Parę przemyśleń na temat filmu:
Nie sądzę że to jedyny ukryty sens filmu, ale warto zwrócić uwagę na motyw rodzeństwa z sierocińca. Na początku filmu właścicielka pensji zakazuje Sarze jechać na piknik razem z koleżankami. Można sobie dopowiedzieć że gdyby nie to, również ona by zaginęła - była przecież zafascynowana Mirandą, która brała udział w fatalnej wycieczce. Tym który odnajduje jedną z dziewczynek jest Bertie, brat Sary. Kwestia Mirandy o tym że wszystko ma swój odpowiedni czas i nie dzieje się przypadkowo (czy jakoś tak) i późniejsza Sary o tym że Miranda miała wgląd w sprawy nie dostępne innym, sugerują może że coś w rodzaju przeznaczenia miało połączyć rozdzielone rodzeństwo na nowo? Może mogło do tego dojść i w innych okolicznościach gdyby nie to że właścicielka pensji (i znowu ona) odesłała Sarę z powrotem do sierocińca. Pani Appleyard występowałaby wtedy jako burzycielka jakiegoś kosmicznego porządku, czy czegoś takiego i stąd jej problemy i w końcu śmierć.
Chociaż poszukiwania prowadziła wcześniej policja, jedna z dziewczyn zostaje odnaleziona dopiero przez chłopaka równie jak zaginione wrażliwego, doświadczającego tego co one stanu poddania się intuicji.
Film jest symboliczny, nie sądzę żeby to co stało się z dziewczynkami (dosłownie) było w nim najważniejsze. Ciężko byłoby wymyślić takie zajście które pokazane wprost i nie wyglądające jak psychodela symbolizowałoby osiągniecie absolutu, bezpośredniego kontaktu z Naturą, czy jakiejś wyjątkowej super-wiedzy , a o to, jak mi się na dziś wydaje (a jestem świeżo po filmie), właśnie chodziło.
A co o zegarków to tego też nie rozumiem.

ocenił(a) film na 7
karuzella

Jeżeli kogoś interesuję wyjasnienie samej autorki książki, to zapraszam tu:
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Secret_of_Hanging_Rock

... Znajdują się tam informację na temat nie opublikowanego pierwotnie przez autorkę rozdziału z wyjaśnieniem całej historii....Został wydany dopiero 2 lata po jej śmierci...

... Z drugiej strony, czy potrzebne jest wyjaśnienie ? ...

ocenił(a) film na 10
karuzella

"wszystko zaczyna się i kończy we właściwym czasie i miejscu"

ocenił(a) film na 3
brin

Dobre !!

DonPedro_2

A tu znalazłam niezły esej na podstawie książki wyjaśniający co mogło się stać ( nie biorąc pod uwagę wyjaśnienia mistyczne, ufo, przejście w inny wymiar itp)

http://www.mck.com.au/users/brett/picnicSolution.htm

ocenił(a) film na 9
mystic_dream

Moja osobiste, subiekywne odczucia po obejrzeniu filmu doprowadziły mnie do trochę innych wniosków. Tzn to o zaburzenie swoistego 'kosmicznego ładu' brzmi ciekawie, jednak ja zwróciłem uwagę na coś innego.

Zwróccie uwagę, jak te dziewczyny - a zwłaszcza te, które zginęły - były odrealnione od świata. Rewelacyjna pierwsza sekwencja, kiedy to dziewczeta wkładają kwiaty w kartki, aby te ładnie pachniały, mówią do siebie wierszami, czeszą się przed lustrem, etc. One musiały zginąć, gdyż nie żyły w prawdziwym świecie. Zresztą wiktoriańska, że tak ją nazwę, rzeczywistośc dawała im niewielki wybór. Albo nędzny pragmatyzm i proza życia (zawoalowana pseudopoetyckim spojrzeniem na świat -> vide scena, kiedy dyrektorka kazała Sarze recytować wiersz), albo totalne oderwanie od rzeczywistości, mówienie poetyckimi frazesami i niezwracanie uwagi na jakiekolwiek przyziemne rzeczy. Pochłoneła je tajemnica, mistycyzm, niepostrzeganie realnych wartości ziemskich. Jak w "Nieboskiej Komedii'. Myślę, ze nie bez powodu mottem filmu jest cytat z utworu Poe, romantycznego poety, poruszającego się w sferze marzeń, wyobraźni, odrealnionych emocji.
Podobny - bo też tragiczny - los spotkał zresztą panicza, który tak namiętnie chciał odnaleźć Mirande i pozostałe dziewczyny. On też nie żył w prawdziwym świecie, tylko w świecie sztywnych konwenansów, spotkań z gubernatorami i nadętych garden-party. Podobnie jak dziewczyny, które na samą myśl o zdjęciu rękawiczek niemal skakały z radości.

Film uderza w sztywne, wiktoriańskie wychowanie, które nie daje możliwości prawdziwego wyboru drogi życiowej. Pozostaje albo nadmierny pragmatyzm albo nadmierna egzaltacja. Przypomina mi to troche Biała wstążkę Haneke, mimo ze stylistyka obu filmów jest kompletnie inna. (Dodam jeszcze, że pierwsze 35-40 minut filmu, do zaginięcia dziewczyn, przypominał mi mocno filmy Herzoga z lat 70 - podobne zwrócenie uwagi na przyrodę, podobna operowanei kamerą i zastosowanie muzyki, mistycyzm w dialogach, najlepsza część filmu moim skromnym zdaniem).

Owe nadmierne przywiązanie do manier, reguł, konwenansów jest pokazane w postaci p. Appleyard, która przed Sarą nie potrafi pokazać jakichkolwiek uczuć, lecz po rozmowie z nią zwyczajnie mięknie i zaczyna płakać. Ona też musiała skonczyć tragicznie. Musiała, gdyż w swoim życiu zamknęła się na jakiekolwiek prawdziwe doznania. Tak jak Sara miała swoją miłość do Mirandy (zdjęcie na biurku), tak p. Appleyard miała na ścianach tylko jakieś błahe i nic nie znaczące portety sprzed lat i obrazki, zaś jedynym celem jej życia stała się szkoła, której nie prowadzila jednak z pasją, a bardziej dla pieniędzy.

Nie wiem, jaką treść chciała przekazać autorka w swojej książce (której nie czytałem), jednak Weir - przynajmniej tak mi sie wydaje - nadał temu filmowi m.in. takie znaczenie. Wiem, ze są pewne nieścisłości w tym co napisałem, bo film jest jednak dość trudny i pozostawia szerokie pole interpretacyjne. Łatwo się w tym wszystkim pogubić, natomiast trudno wyrazić to, co się z tego filmu wyniosło. Przynajmniej mi trudno.

Ponad to film traktuje o tajemnicy, o tym że ' są takie pytanie, na które istnieją odpowiedzi, ale są też takie, na ktore odpowiedzi nie ma'.

Troche nieskładne to co napisałem, ale dość późno już, mam nadzieje, że dość czytelnie wyraziłem swoje myśli ;).

Pzdr!

ocenił(a) film na 9
szczawik151

Zarówno karuzella jak i szczawik bardzo trafne i ciekawe przemyślenia.

Przychylę się tutaj do wypowiedzi: że na niektóre pytania odpowiedzi nie ma. Autor celowo nie podawał nam podpowiedzi. Dodatkowo podkręcał strefę mistycyzmu poprzez takie fakty jak: zegarki zatrzymujące się o tej samej porze, czy też znalezienie jednej z dziewczyn żywej po tygodniu. Takie sceny sprawiają że sami dorabiamy teorię i podczas oglądania w głowie tworzymy scenariusze, dorabiamy część historii która nie zostanie odkryta, w tym momencie reżyser odwraca zupełnie kierunek i styl filmu, następuje typowo realistyczna część poszukiwań, ale i życia wokół po zaginięciu.
Spokojne i niezakłócone, po pikniku obnaża swoje sekrety, uczucia bohaterów ich mniejsze i większe tragedie. Zdecydowanie trafne porównanie do Białej Wstążki. Motyw zwykłego życia z tajemnicą w tle, która zupełnie zmienia perspektywę i sposób odbioru.
W przypadku "Pikniku..." byłem pod wielkim wrażeniem, jak bardzo zmienia sposób oglądania filmu informacja na początku o rzekomym zaginięciu. Wiedząc że coś się wydarzy ujęcia tych skał już napawają pewną obawą, do tego muzyka doskonale dopasowana do ujęć również niesie adekwatne uczucie obawy, że spacer nie skończy się pomyślnie.
Zaginięcie dziewczyn jest katalizatorem spokojnego i ułożonego życia. Pod płaszczykiem gruntownego wychowania i wykształcenia czają się zwykłe ludzkie rozterki i problemy, oraz chęć zwykłego życia.
Idąc za koncepcją Szczawika, że te dziewczyny musiały zginąć bo nie żyły naprawdę, naturalnymi bohaterami tego filmu stają się oficer główny prowadzący śledztwo, jak i para służących - niedotknięci przez żadne konwenanse społeczne czy też kulturowe - prowadzący swoje, czasem proste, ale jakże prawdziwe i szczere życie.
Dziewczyny żyjące w pensjonacie, były bezpiecznie żyły pod kloszem to dlatego w konfrontacji z ogromem i siłą przyrody traciły zmysły. Były kształcone aby w przyszłości być przygotowane na wszystko co rzuci im los, ale jest to kształcenie na damy dworu a nie zwykłe kobiety które będą musiały ipracować lub wychowywać dzieci. Sądzę że tym samym autor rozprawia się ze sztucznym życiem elit, płaci się za wszystko, dzięki temu samemu nic nie trzeba robić. Podobnie z wykształceniem młodych panien. Ich zadanie w przyszłości to dobrze wyjść za mąż i urodzić dzieci, które i tak wychowa służba a potem znowu pensjonat.


Chciałem jeszcze nadmienić dwa tytuły filmów które przyszły mi na myśl oglądając "Piknik...". Scena z młodymi kobietami przypomniała mi fragmenty filmu "Antychryst" Von Triera (który notabene też wykorzystuje podobne zabiegi co Weir w tym filmie, sądzę że "Melancholia" też będzie pod tym względem podobna). Kolejne podobieństwo to motyw zaginięcia Mirandy, bardzo mi się skojarzył z motywem śmierci Laury Palmer z "Twin Peaks". Do tego efekty dźwiękowe i pewne zbliżenia na bohaterów również upodabniały te obrazy.

użytkownik usunięty
szczawik151

Mylisz proze z faktami. A fakty sa takie, ze cztery normalne, zdrowie kobiety zniknely nagle i bez sladu w miejscu dobrze znanym i nieodosobnionym, a ta ktora wrocila miala amnezje. Sa dwie mozliwosci:
1) amnezja udawana = morderstwo/porwanie
2) amnezja nieudawana = klasyczny przypadek uprowadzenia na co zreszta wszystkie okolicznosci wskazuja (ten sam scenariusz jak w wielu innych udokumentowanych przypadkach).

ocenił(a) film na 10
szczawik151

Zgadzam się z Tobą.Poszedłbym jednak o krok dalej.Wydaje mi się że kwestia, która pada w filmie (wszystko ma swój odpowiedni czas ) jest bardzo istotna. Film ukazuje przemijanie.Przemijanie pewnej epoki.To dlatego czujemy niepokój, ponieważ podświadomie boimy się zmian. Miranda miała świadomość że ta epoka się kończy.Oczywiście jest to wszystko symboliczne. Wydaje mi się że sam fakt zniknięcia dziewczyn jest w tym filmie drugorzędny, a na pierwszy plan wychodzi właśnie element ( ukazany przez różne elementy filmu) niepokoju, swoistej obawy przed nieznanym.Przed zmianą. Właścicielka pensjonatu p.Appleyard,tak jak Miranda (ja już nie wrócę, stwierdza na początku filmu), odczuwała to przemijanie i podobnie jak Ona nie potrafiła się z Nią pogodzić.

ocenił(a) film na 10
szczawik151

Tak, niewątpliwie coś jest w tym tropie. Zaginione dziewczyny od pierwszych scen mają jakąś nierzeczywistość wypisaną na twarzach. Gdyby nie zaginęły w tajemniczych okolicznościach cały ten ich romantyczny mistycyzm i egzaltacja byłyby tylko pretesjonalną manierą pensjonarki. Raczej drażniącą niż fascynującą.
Ale w filmie jest coś jeszcze - bardzo coś jeszcze. Muzyka (która nagle staje się głośna, by po chwili ucichnąć) sposób kręcenia scen z przyrodą, mina nauczycielki matematematyki, gdy opowiada o geologii - wszystko to sprawia, że od pierwszej chwili strasznie boję się Wiszącej Skały. Tam, u licha, coś jest, a one to wyczuły i mimo wszystko tam poszły. Może groza Skały wzięła ja nie bez przyczyny (jak wspominałam, niewątpliwie wybór ofiar przebiegał według jasnego kryterium), ale dla mnie bohaterem filmu jest groza właśnie, nie jej ofiary.
To rzecz jasna kwestia mojego odczucia, Piknik to jeden z tych filmów, które każdy odbiera trochę inaczej. A więc nie krzyczcie :-)

ocenił(a) film na 9
Su_albo_Andy

ja krzyczeć nie będę, mnie też ta Skała przerażała bardziej niż wszystkie zombi, duchy, potwory i mordercy z piłą mechaniczną razem wzięci. dawno nie widziałam żadnego filmu który tak by czarował nastrojem grozy i tajemniczości. ale dla mnie to jest własnie groza Natury przez duże N, wobec której człowiek wymięka i której zgłębić do końca nigdy nie będzie potrafił. niesamowity ten film, nie wiem czy mu 10-tki kiedyś nie dam.
chciałam zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz, apropo kręcenia scen z przyrodą. otóż te sceny (i nie tylko te, ale one w pierwszej kolejności) są niezwykle piękne wizualnie, ja niejednokrotnie miałam wrażenie jakbym obrazy oglądała. to bez wątpienia bardzo istotny element w/w nastroju.

ocenił(a) film na 10
parapet

To prawda, to jest bardzo "malarski" film. Zauważają to nawet jego bohaterowie, nauczycielka francuskiego nazywa Mirandę(jak się okazuje widząc ją po raz ostatni w życiu) "aniołem Botticelliego".

ocenił(a) film na 10
szczawik151

Zastanawiałem się, jakie filmy sprawiły mi dreszcze i wryły tak mocno w jaźń, że czasem same przychodzą i wpełzają do mojego umysłu, bez pukania. Oczywiście zostawiając niedomknięte drzwi.
"Piknik pod Wiszącą Skała" jest jednym z nich.
Dla mnie to film o nieuchronności dotykającej inność. I tejże, nie chcącej stać się częścią całości. "Wszystko ma swój czas i miejsce" odczytuje w tym kontekście jako dogmat. Konstrukcja świata i społeczeństwa nie pozwala na funkcjonowanie jednostki wyłamującej się poza schemat. Uczucia i przeżywanie dezawuuje się w zderzeniu z iście zwierzęcym światem, zbudowanym na prostych, pierwotnych instynktach. A nasz ludzki świat działa tak nieuchronnie, jak Natura w filmie. Bo i głos jednostki zawsze zagłuszy szum drzew. A w cieniu Wiszącej Skały może zniknąć dużo więcej niż samotny człowiek. Także pragnienia, marzenia, empatia.
Parę miesięcy temu najbliższa mi osoba, lekko ze mnie kpiąc, zapytała mnie w czym to ja nie byłem niby ludzki? Przez ten czas po mojej głowie krążyło to pytanie. Ale już umiem na nie odpowiedzieć - właśnie ta egzaltacja światem - w moim przypadku miłością, stratami bliskich, nie umiejętnością odnalezienia się w życiu, z dobudowywaniem tezy o własnej wyjątkowości i inności przeżywania - sprawiała kompletne oderwanie się od rzeczywistości, brak umiejętności przystosowania do reguł panujących w realnym świecie, że nie wspomnę już o bliskich mi ludziach, postrzeganych tylko i wyłącznie przez swój pryzmat.
Popatrzyłem w końcu na siebie. I dostrzegłem, że wiele błędów, zła i słabości jest we mnie samym. Choć wyruszyłem na spotkanie nieuchronności wraz z bohaterkami Pikniku, udało mi się - tak mi się wydaje - wrócić z tej ścieżki. Jestem dziś ludzki. Ale to już dla mnie nie oznacza czegoś złego, gorszego, pozbawionego odczuwania. To chyba pokora, świadomość własnych błędów i niedoskonałości. Może i wiele straciłem, nie wszystko uda mi się naprawić, nie przeproszę za wszystkie błędy. Ale od tych paru miesięcy żyje spokojnie, świadomy własnych uczuć, pragnień, czując się w końcu szczęśliwy. A że lekko nie jest? A kto mówił, że ma być? ;) I - wbrew pozorom - widzę jeszcze więcej kolorów, słyszę dźwięki, czuje smaki. I deszcz, który uwielbiam, na twarzy co jakiś czas.
Z filmem wiąże się dla mnie jeszcze jedna historia - miałem co najmniej trzy płyty dvd, takie wydania insert do kolorowych gazet. I wszystkie trzy, jakimś trafem, zniknęły z mej kolekcji. I nawet nie wiem, kto i kiedy je "pożyczył". :)

ocenił(a) film na 9
szczawik151

Bardzo ciekawe. Nie wiem, czy do końca się zgadzam, ale przeczytałem z przyjemnością :)

ocenił(a) film na 10
szczawik151

Mam bardzo podobne refleksje... samo patrzenie na ludzi skrępowanych milionami konwenansów we mnie wywoływało ból i złość. Tamci państwo wypoczywający pod skałą i pijący herbatę? Wszystko idealnie, zgodnie z zasadami... może ta godzina 12.00 o której zatrzymały sie zegarki, też coś symbolizuje...jakiś perfekcjonizm epoki... nawet zegarki stają o tej samej godzinie, pełnej i równej godzinie ;-)

Natomiast niesłychanie ważnym motywem jest też kwestia seksu. Film jest naładowany erotyką. Skały o fallicznym kształcie przyciągające dziewczyny w koronkowej bieliźnie. Ciemne i wilgotne jaskinie.
Miranda, która przez cały film jak na mój gust jest w jakimś erotycznym uniesieniu.. z przymglonymi oczyma.. recytuje listy od wielbicieli.

Jedynym normalnym bohaterem wydaje się być chłopak który pije i pali papierosy. Mówi do panicza "ja o tym mówię, ty o tym myślisz" (a propos podziwiania urody dziewczyn). I dlatego to właśnie on znajduje jedna z dziewczyn. Być może najsilniejszą i najnormalniejszą. Tą która nie dała się ponieść pożądaniu "po całości" i odpłynąć w ekstazę jak Miranda.

Przerażająca epoka. Nic dziwnego, że to jej przedstawicie byli odpowiedzialni za dwie najstraszniejsze wojny w dziejach.

ocenił(a) film na 10
DonPedro_2

Owszem film jest trudny...i każdy na swój sposób go interpretuje. Ale w książce wyraźnie poruszony jest przede wszystkim problem zaginięcia w tajemniczy sposób dziewcząt i nauczycielki. I to że nigdy nie zostały odnalezione oraz samobójstwo właścicielki pensji. I właśnie to jest ten główny problem....ta cała tajemnica. Na końcu książki są różne wycinki z gazet z tamtych lat, wywiady...i ponoć jak kręcili film, to ekipie też stanęły zegarki na 12.00...to jest właśnie dziwne, że zawsze o 12 czas się zatrzymuje....Ale nie wiem czy ta cała historia to prawda, czy tak właśnie było, czy zmyślone przez autorkę...jak myślicie?

ocenił(a) film na 10
karolinamagia678

Historia od początku do końca była zmyślona. Ten wątek wielokrotnie był na forum poruszany, więc chyba nie ma nad czym dyskutować. Zgadzam się, że film można interpretować dowolnie. Ja przychylam się do opinii szczawik151. Zaginięcie dziewczyn wiąże z ich niemożliwością dostosowania się do reguł rządzących światem. W pierwszej części filmu Weir dosyć mocno zaakcentował ich odrealnienie. One nie pasowały do rzeczywistości w jakiej przyszło im żyć. Porwała ich magia natury, którą dzięki swojej wrażliwości mocno odczuwały.

dzikakulka

Wiele opinii w tej dyskusji bardzo interesujących. Odrealnienie zaginionych dziewcząt bardzo sugestywne. Jednak zaginęła również nauczycielka, matematyczka "godna zaufania, o męskim umyśle". Ostatni raz widziano żywą tą w słusznym wieku kobietę wspinającą się po zboczu w samej bieliźnie... Czy nie po to wprowadzono tę postać, aby żadna interpretacja, również ta z mistycznego klucza, nie mogła okazać się tą jedną "właściwą"?

ocenił(a) film na 10
kosarz1311

Tak ją odbierali ludzie, ale co w jej duszy grało wiedziały tylko te góry których magii dała się porwać :) Można się zastanowić co by było z tymi dziewczynami, gdyby nie znikły. Może w końcu i one tak jak nauczycielka matematyki zdołałyby zagłuszyć w sobie wołanie swoich dusz na długie lata. W końcu często jest tak, że robimy nie to co chcemy, ale to co musimy poddając się prozie życia.

ocenił(a) film na 10
DonPedro_2

Odpowiedź wyrażona jest wprost. Bo "wszystko zaczyna się i kończy o właściwym czasie i we właściwym miejscu". Puenta filmu jest właśnie taka, że nie rozumiemy do końca otaczającego nas świata. Skały były na długo przed nami i zostaną, gdy nas już zabraknie. Na świecie dzieją się rzeczy, których wytłumaczyć się nie da.
Film ma przykuć do fotela niesamowitością i grozą atmosfery świata, w którym niczego nie da się tak do końca zważyć, zmierzyć i policzyć. Plus piękne zdjęcia i muzyka.

ocenił(a) film na 9
Su_albo_Andy

moim zdaniem najlepszym podsumowaniem Pikniku jest fragment recenzji redakcji: "...będącej symbolem nieskończoności i dominacji wszechobecnych sił natury nad egzystencją człowieka." i to właściwie wystarczy.
acz interpretacja szczawika też bardzo mi się spodobała.

DonPedro_2

Film nie jest najlepiej skonstruowany skoro nikt go praktycznie nie rozumie. Ksiazka może jest trochę nudniejsza, ale sensowniej napisana. Generalnie to nie jest Zbyt dobrze zakodowane, a film jeszcze bardziej pogłębia niedoskonałości. Generalnie chodzi ko koń frontwcje cywilizacji z natura Australii. Wszystkie wydarzenia maja wymiar symboliczny i jako takie nie maja sensu w rzeczywistości. Wiec nie ma sensu sie zastanawiać sie co sie stało z dziewczynkami. Bo to symbol. Co Inna sprawa ze symbole są trochę złe zrobione/wymyślone.

ocenił(a) film na 6
DonPedro_2

O to, żeby nie podążać za jaszczurzą postacią w głąb szczeliny, jasne?

ocenił(a) film na 7
DonPedro_2

Kontekst snu jest w tym przypadku istotny z kilku powodów. Podobno fabuła powieści przyśniła się autorce pewnej zimowej nocy. Zauroczona niezwykłą historią postanowiła od razu po przebudzeniu ją utrwalić – i tak, w ciągu zaledwie kilku tygodni, powstała powieść. Motyw snu jest także silnie wpisany w australijską, a ściślej – aborygeńską kulturę. Aborygeni nazywają Czasem Snu okres przed powstaniem świata i wierzą, że wszystkie żywe stworzenia tworzą jeden wielki system, wywodzący się bezpośrednio z tego okresu. Czas Snu jest zatem początkiem wszystkiego, “czasem przed czasem”. To w przestrzeni Snu, zdaniem Aborygenów, dzieją się rzeczy najistotniejsze i to on stanowi prawdziwą rzeczywistość. Oniryczny motyw pojawia się w powieści kilkukrotnie – ale najważniejszy moment snu, to ten nagły, zbiorowy, w który pensjonariuszki zapadają pod Wiszącą Skałą. (https://wspolczesny.szczecin.pl/co-sie-stalo-pod-wiszaca-skala/)

ocenił(a) film na 7
DonPedro_2

Kontekst snu jest w tym przypadku istotny z kilku powodów. Podobno fabuła powieści przyśniła się autorce pewnej zimowej nocy. Zauroczona niezwykłą historią postanowiła od razu po przebudzeniu ją utrwalić – i tak, w ciągu zaledwie kilku tygodni, powstała powieść. Motyw snu jest także silnie wpisany w australijską, a ściślej – aborygeńską kulturę. Aborygeni nazywają Czasem Snu okres przed powstaniem świata i wierzą, że wszystkie żywe stworzenia tworzą jeden wielki system, wywodzący się bezpośrednio z tego okresu. Czas Snu jest zatem początkiem wszystkiego, “czasem przed czasem”. To w przestrzeni Snu, zdaniem Aborygenów, dzieją się rzeczy najistotniejsze i to on stanowi prawdziwą rzeczywistość. Oniryczny motyw pojawia się w powieści kilkukrotnie – ale najważniejszy moment snu, to ten nagły, zbiorowy, w który pensjonariuszki zapadają pod Wiszącą Skałą. /
Teatr Współczesny/

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones