Bo raczej nie o zagadkę zniknięcia tych dziewczyn, bo niewiele się wyjaśniło. Można się tylko
domyślać, że ta skała jest miejscem jakichś paranormalnych zdarzeń, przejścia do innego wymiaru,
czy coś w tym stylu (swoją drogą słyszałem, że pierwotnie w książce autorka wyjaśniła zniknięcie
dziewczyn tym, że zmieniły się w jaszczurkopodobne stwory :) ). Ale skoro nie chodziło o zagadkę
zniknięcia tych dziewczyn, to może jakiś ekspert filmowy wyjaśni mi jaki jest sens tego filmu? Bo mi
to wygląda na film w stylu "zaciekawmy widza zaginięciem kilku osób, ale, że nie mamy pomysłu jak
to wyjaśnić, to niech sam coś wymyśli".
Mialam podobne mysli po obejrzeniu tego filmu, mysle ze aby go glebiej zrozumiec nalezy zapoznac sie z mitologia aborygenska, czasem snu, oraz pozostala tworczoscia Petera. Wtedy wszystko ZACZYNA nabierac sensu. Dziewczyny na skale zasypiaja - co ma znaczenie kluczowe w polaczeniu z australijskimi wierzeniami, mozemy przypuszczac, ze ich dusze powedrowaly to strefy 'dreamtime'u', lub przemienily sie one faktycznie w jaszczurkopodobne stwory, co wcale nie brzmi tak absurudalnie po przeczytaniu kilku mitow. Dla mnie caly film sprawia bardzo delikatne senne wrazenie, jest jakby snem na jawie, niekoniecznie realistycznym. W wierzeniach aborygenskich sen jest jakby brama, do miejsca gdzie wszystkie ziemskie stworzenia sie spotykaja i sa ze soba polaczone. Wiec moze faktycznie bohaterki weszly w jakas dziure w przestrzeni. Takze czas na skale zatrzymuje sie, moze byc to jakies odwolanie do swietej aborygenskiej gory. Czas w 'czasie snu' (sorry) jest jakby jednoscia, gdzie przeszlosc, terazniejszosc, i przyszlosc sie zaczynaja i koncza.
Ogolnie rzecz biorac droga do wyjasnienia jest mistyczna aborygenska religia( i moze ciagla jej obecnosc w naszym zyciu ), oraz zwiazek aborygeni - sen - swiat natury - dusza.
Firm nabiera sensu, kiedy weźmiesz pod uwagę kilka faktów... Na przełomie XIX i XX wieku, tak właśnie wychowywano dziewczynki. Bez prawa głosu, niezależności. Seks był tematem tabu. Symbolem wyzwolenia było zdjęcie białych rękawiczek po wyjechaniu z miasta.
Dziewczynom zostawała sfera marzeń, listów od wielbicieli etc.
Miranda wyłamała się z szablonu. Ucieka z koleżankami w stronę skał (o fallicznych kształtach), wszędzie są wilgotne jaskinie. Tak jakby chciała właśnie iść za swoim pożądaniem, zrzucić te wiktoriańskie gorsety i ubrania (co zresztą robi). Ona po prostu mega mocno chce, żeby ją ktoś przeleciał. Zresztą nie tylko ona.
Popatrz na postać panicza, który obserwuje dziewczyny z tym chłopcem (jedynym normalnym i sympatycznym bohaterem). Panicz mówi: nie mówi tak obsecnicznie o urodzie dziewczny. Chłopiec odpowiada: Ja mówię, to co ty i tak myślisz.
Panicz jest takim kolejnym "dzieckiem epoki" jak te dziewczyny. O seksie wprost mówić za bardzo nie wypada gentelmanowi. Nawet słuchać. On żyje w sferze marzeń i iluzji. Dokładnie jak Miranda. Potrafi tylko pisać listy i fantazjować.
I to nie przypadek, że jedną z dziewczyn znajduje nie on a ten właśnie "jedyny normalny".
A nie przepraszam..., jest jeszcze para służacych uprawiająca seks w łóżku bez skrępowania. Wyglądają na szczęśliwych i nie zarażonych wirusem "wiktoriańskiego wychowania". Oni też wydają się ludzcy i normalni.
Reżyserowi udało się pokazać kawałek tej rzeczywistości, która już minęła. I teraz chyba najwazniejsza refleksja... to właśnie ludzie, żyjący w takim odrealnionym świecie jak dziewczynki z pensji czy panicz jakiś czas później wywołali dwie wielkie wojny. Te chore zasady, unikanie emocji, unikanie seksu. Robienie z kobiet niedostępnych bogiń, a z facetów rozmarzonych poetów, miały ogromny wpływ na wielki wybuch agresji, który nastąpił w 1914 i potem w 1939 roku.
Ciekawa interpretacja, ale z tymi przyczynami obu Wojen Światowych chyba trochę przesadziłeś. To było bardziej skomplikowane. No i obyczaje w Dwudziestoleciu Międzywojennym też się wyraźnie rozluźniły. Obejrzyj sobie którąś z ekranizacji "Wielkiego Gatsby'ego". Kobiety zachowują się tam i wyglądają całkiem inaczej niż w "Pikniku".
Ale skoro nie chodziło o zagadkę
zniknięcia tych dziewczyn, to może jakiś ekspert filmowy wyjaśni mi jaki jest sens tego filmu? Bo mi
to wygląda na film w stylu "zaciekawmy widza zaginięciem kilku osób, ale, że nie mamy pomysłu jak
to wyjaśnić, to niech sam coś wymyśli".
Trzy piękne dziewczęta i ich nauczycielka zaginęły 7 kilometrów od cywilizacji. Obeszło to kogoś i jedną z dziewcząt młodzi mężczyźni odnaleźli. Obeszło to też szkołę, do której dziewczęta chodziły i w efekcie szkoła została zlikwidowana. Jest świat w którym niewinna wycieczka niesie wielkie konsekwencje. I jest reżyser, który potrafił to pokazać.
I jeszcze na marginesie: pani Appleyard ceniła sobie wypoczynek na plaży w Anglii; aby spod Wiszącej Skały dolecieć na plażę w Bornemouth, powinna przelecieć nad Himalajami, Karakorum, Jeziorem Aralskim, Puszczą Białowieską i Berlinem. Zamiast lotu do Anglii miała lot z Wiszącej Skały - tak kończą się nieromantyczne marzenia.
Ja zostanę specjalnie dla Was, na chwilę, tym ekspertem filmowym i wam wszystko wyjaśnię. Otóż "Wisząca skała" jest symbolem opadłego męskiego prącia. Teraz już wszystko rozumiecie, prawda?
Wyjaśniam o co chodzi :)
Generalnie w filmie nie chodzi o wyjaśnienie tajemnicy, ale pokazanie ówczesnego społeczeństwa oraz jego reakcji na to wydarzenie.
1 aspekt - W tamtych czasach zapuszczanie się w góry przez samotne kobiety, bez towarzystwa mężczyzn było uważane za niestosowne. Nikt nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, co się z nimi działo (czyli czy spędzały czas niczym grzeczne panienki z dobrych domów, czy poszły się "łajdaczyć" z jakimiś mężczyznami), więc na wszelki wypadek nie prowadzono zbyt dokładnych poszukiwań, żeby nie wyszło co faktycznie miało tam miejsce. Nawet pada tam zdanie - "W Anglii młodym panienkom nie wolno spacerować po lesie, zwłaszcza samotnym".
Pojawiają się tam wątki, które wręcz jasno wskazują, że chodzi właśnie o reputację - pada kilka razy zdanie o Irmie (po jej odnalezieniu) - "Jest nietknięta". Wszyscy przejmują się brakami w odzieży - brak gorsetu, pończoch, butów... Ważne jest zachowanie pozorów.
Społeczność odbiera to mniej więcej tak: panienki wypuściły się, więc teraz są same sobie winne...
Daje się wyczuć tę ignorancje, bo to kobiety, bo pewnie ktoś je zhańbił - nawet wbrew ich woli, a szacowna pani dyrektor woli uniknąć tzw. seks-skandalu.
2 aspekt - aura tajemnicy, wyższości przyrody nad człowiekiem. Pojawia się stwierdzenie "ja to widzę tak, jak nie znalazł ich pies, policjant ani aborygeński tropiciel, to nikt ich nie znajdzie, ludzie ginęli już w buszu, jak dla mnie to koniec zachodu" - innymi słowy coś jak w "Kac Vegas" - "wchłonął ich Bankok"... ;) Tu wchłonęły te kobiety dzikie tajemnicze góry, owiane legendami, którym nikt nie chce stawić czoła, bojąc się podzielić los uczennic.
Zauważcie, że od samego początku słychać intensywny i groźnie brzmiący wiatr, jakby zapowiadał tragedię...
Jest więc po prostu aura tajemniczości gór, której nikt za bardzo nie chce zgłębiać, poza jednym śmiałkiem, który znajduje Irmę.
Niektórzy mówią o jakiś tajemniczych mistycznych znakach - między innymi ta rozhisteryzowana czwarta uczennica, która zapewne zwyczajnie konfabuluje. Plecie niedorzeczności o nauczycielce w samych pantalonach itp, raczej brzmi to jak wytwór wyobraźni osoby, które chce zwrócić na siebie uwagę i która nasłuchała się zbyt wielu legend na temat tych gór.
3 aspekt - tajemnica nie zostaje wyjaśniona, bo... nie byłaby tajemnicą. Film jest o tajemnicy jako takiej, o jej naturze, a nie o jej rozwikłaniu. Pokazuje reakcje ludzi na tajemnicze zjawiska. Pokazuje to jak chętnie ludzie dopowiadają fabułę do pozornie oczywistych wydarzeń.
Prawdopodobnie dziewczęta spadły ze skały, a nauczycielka być może chciała je ratować. Mogły spaść w jakąś szczelinę, z której nie mogły wyjść i tyle. Irma miała po prostu więcej szczęścia. Mogły też zostać uprowadzone, zgwałcone i zabite, a Irmie być może udało się jakkolwiek uciec. Czy Irma straciła pamięć czy nie chce pamiętać, co widziała?
Wreszcie odejście dziewczyn pomiędzy góry na oczach czwartej dziewczyny - może być jedynie symboliczne, jako przenośnia braku rozsądku, jakiegoś otępienia umysłu, odejścia w inny nieznany świat.
Sensem filmu jest więc raczej purytania i zakłamanie społeczeństwa - zwróćcie uwagę na los Sary - jest biedna, więc okazuje się jakby niepotrzebna nikomu. Dyrektorka kłamie, że ktoś ją zabrał ze szkoły, wiedząc, że prawdopodobnie z Sarą stało się coś złego.
Zakłamanie, pozory, dewocja połączone z mistyczna aurą, opartą na wierzeniach tamtejszych ludzi - to jest wg. mnie esencja tego filmu.
O to, że w życiu nie zawsze wszystkiego możemy się dowiedzieć. Nie wszystko da się zrozumieć, odgadnąć, odkryć. Po prostu tak jest. Nie dlatego, że to jakieś mistyczne czy filozoficzne tajemnice. Nie jesteśmy wszystkowiedzący i zdolni do poznania świata w stu procentach, ponieważ jesteśmy ludźmi, nie istotami transcendentnymi.
Film oglądaliśmy jako studenci studiów magisterskich etnologii na przedmiocie dotyczącym przekładu zjawisk kulturowych. W tym celu był naszym "zadaniem", by właśnie zobrazować, że człowiek posiada granicę poznania, zrozumienia i tłumaczenia sobie sytuacji, których doświadcza w życiu.
Powiedz coś więcej o tych jaszczurkopodobnych stworach proszę.
Ja przez cały czas miałam wrażenie, że ten film ma być ucieczką od rzeczywistości dla widza - rozrywką opartą na typowym schemacie - zaginięcie pięknej dziewczyny bez wieści dawno temu. Oglądaliście twin peaks ? Też byłam nim zafascynowana dopóki nie odkryłam, że serial jest manipulacją - pułapką która nie ma żadnego sensu poza wciąganiem w mrok - a znacie przysłowie ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
Być może to właśnie ciekawość zaprowadziła tam te dziewczyny, naszła mnie taka refleksja dzisiaj po wycieczce z psem do lasu. Przeszłam parę kroków i nagle poczułam niewyjaśniony lęk. Za każdym drzewem spodziewałam się kogoś złego - a nigdy tak nie miałam , to dosyć popularna trasa i dokoła domy. A jednak zawróciłam. I przypomniał mi się ten fajny film wiec go obejrzałam. Jakie to dziwne że miałam dokładnie to samo uczucie niepokoju podczas seansu co w lesie- oglądając na cieplej kanapie cieszyłam się ze jestem w domu. A może inaczej skończył by się ten wieczór ?