Nic dziwnego - wszak reżyserem tego filmu jest sam Peter Weir. Mimo to uważam, że nie jest to najlepsze dzieło w jego dorobku twórczym. Bunt jednostki wobec świata był już nie raz w kinie obecny, tutaj wyszło to nieźle, ale mało nowatorsko.
Największymi plusami "Wybrzeża moskitów" są: kapitalna, juz druga po "Świadku" u Weira kreacja Forda, zdjęcia (standard u tego reżysera, który bardzo dba o stronę wizualną w swoich filmach) i muzyka Jarre`a. Dla tych, którzy nie widzieli, może to być niezłe wprowadzenie w kino autorskie Australijczyka, ale jednak nie jest to szczyt jego możliwości.
Mocne 7/10.